Malutkie miasteczko. Podobno jest tutaj olbrzymi bazar owocowo-warzywny. W drodze powrotnej postaram się znaleźć i coś ciekawego nabyć. Ostatnio zakochałem się w soku z maracuji z odrobinką limonki lub kiwi. Szkoda, że nie można kupić na zapas. Psuje się po 2 dniach.
Teoretycznie jesteśmy w połowie drogi do Quito, ale czasowo to 1/3. Zaraz zaczną się góry a my za późno wyjechaliśmy.
Grzejemy dalej i tak dojedziemy po ciemku.